Zamieszki w Los Angeles. Gwardia Narodowa wkracza do akcji. Ma jedno zadanie
Żołnierze Gwardii Narodowej zaczęli przybywać do Los Angeles. Donald Trump skierował do Miasta Aniołów dwa tysiące mundurowych w związku z gwałtownymi demonstracjami i zamieszkami. Protestujący wyrażają sprzeciw wobec działania funkcjonariuszy Urzędu ds. Imigracji i Egzekwowania Ceł (ICE). Decyzję Trumpa skrytykowali gubernator Kalifornii Gavin Newsom i burmistrz Los Angeles Karen Bass.
2025-06-08, 19:57
Zamieszki w Los Angeles
Gwardia Narodowa w przeszłości była wykorzystywana w hrabstwie Los Angeles głównie do walki z klęskami żywiołowymi czy w związku z "powszechnymi niepokojami społecznymi". Teraz mundurowych czeka inne zadanie - uspokojenie sytuacji, w związku z gwałtownymi protestami, do jakich doszło po nalotach wymierzonych w imigrantów.
Rzecznik Białego Domu Karoline Leavitt poinformowała w sobotę, że Donald Trump podjął decyzję o wysłaniu do hrabstwa Los Angeles dwóch tysięcy żołnierzy Gwardii Narodowej. "Agresywne tłumy atakują funkcjonariuszy ICE oraz agentów federalnych organów ścigania przeprowadzających operacje deportacyjne w Los Angeles" - napisała Leavitt w serwisie X.
Gubernator Kalifornii: wysłanie żołnierzy to celowa eskalacja
Ponadto zarzuciła przedstawicielom demokratów we władzach Kalifornii, że "zrzekli się odpowiedzialności za ochronę swoich obywateli". Z kolei demokratyczny gubernator Gavin Newsom ocenił, że decyzja władz federalnych o wysłaniu Gwardii Narodowej ma charakter celowej eskalacji.
Newsom przekonywał, że Kalifornia nie potrzebuje pomocy. Podobne stanowisko zajęła burmistrz Los Angeles Karen Bass, która stwierdziła, że lokalna policja poradzi sobie z zapewnieniem bezpieczeństwa w mieście. Zapewniła, że skierowanie żołnierzy do hrabstwa Los Angeles nie jest konieczne.
REKLAMA
Początek protestów
Demonstracje rozpoczęły się w piątek. Ich genezą był nalot agentów federalnych ICE na hurtownię odzieży, podczas którego aresztowano co najmniej 44 imigrantów. W sobotę doszło do zamieszek w Paramount - miasto to zamieszkuje liczna społeczność latynoska. Służby użyły gazu łzawiącego, granatów hukowo-błyskowych i kul pieprzowych. Protestujący rzucali kamieniami w samochody straży granicznej - informowała agencja Associated Press. Z kolei Reuters podał, że niektórzy protestujący mieli zasłonięte twarze (maseczkami). Trzymali też w rękach flagi Meksyku.
"Wiele aresztowań"
Jak przekazała FBI, podczas protestów przeprowadzono "wiele aresztowań". Nie jest znany dokładny bilans aresztowanych ani potencjalnych poszkodowanych. Stephen Miller, doradca Białego Domu znany z antyimigranckich poglądów, protesty w hrabstwie Los Angeles nazwał "powstaniem", skierowanym przeciwko prawu i suwerenności Stanów Zjednoczonych.
Źródło: PAP/łl/k
REKLAMA
REKLAMA